![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0L4-eHYrOMzvhMpqm-rOwhvCD5a7WDKlgSCiKFp-xqAICDDYt3rMIUFW3hpliZ-1rxl9E3Y41hb9nTL7_x99meR7xDiC4XzyvRCC7HJU74twTlhOYz6zJr8t95lGwtpM1SrfdufWwzBMY/s400/smierc1.jpg)
Jak w temacie. Kiedy już wszystko zmierzało w dobrym kierunku tj. już tylko zamówienie wydrukowania gier w drukarni dzieliło mnie od rozpoczęcia działalności okazało się, że po pierwsze bardzo mało drukarni, w tym niestety nie ta w której pokładałem nadzieje, ogrania temat druku na tekturze, a jeszcze mniej przyjmuje zlecenia o niskim nakładzie. Do tego dołączył się, od kiedy pracuję w przedszkolu Montessori chroniczny brak czasu. Nie sądziłem, że mogę coś z moich gier zaproponować nawet "zerówkowym" przedszkolakom, ale kiedy przekonałem się jak pięknie liczą i grają w nawet dość skomplikowane gry autorstwa mojego nowego kolegi z pracy, po całej serii porażek związanej z szukaniem drukarni, odzyskałem siły i zabrałem się za nocne tudzież autobusowo - tramwajowe wykańczanie trzeciego mojego projektu gry - Pirackiej Rozróby! Ów kolega Marcin, o którym wspomniałem powyżej podsunął mi myśl bym spróbował pozyskać fundusze z crowdfundingu. Cóż tam trzeba się mieć czym pochwalić, zdecydowałem się więc po raz kolejny wezwać do pomocy moją serdeczną koleżankę ze studiów Justynę Mordas, artystkę i wiedźmę, albo na odwrót...(grunt, że jej prace oczarowują!) by wykonała do mojej Pirackiej Rozróby prawdziwie rozwalające jak kula z armaty ilustracje, dzięki którym abordażem zdobędę środki na rozkręcenie mojego szalonego biznesu. Reasumując gier kupić jeszcze nie można, ale śmierć z filcu i owszem. W tym celu polecam odwiedzić Justyny bloga: Szlaki Wyobraźni!